czwartek, 26 czerwca 2014

8. Do I have on my forehead, idiot? ~ LH

Ważna informacja pod rozdziałem, prosiłabym o przeczytanie! :) 



Justin's POV

Wyszedłem wściekły z pokoju, nie mogąc już na nią patrzeć. Co to kurwa było, jakby była niewinna to chyba, by mi to od razu powiedziała. Od razu by zaprzeczyła. Tak bardzo jak ją kocham, to tak bardzo jej nienawidzę. Czy ja nigdy nie będę mógł mieć spokoju? Czy już zawsze, będę dowiadywał się co rusz o nowych tajemnicach, czy nawet kłamstwach Lily? Nie sądziłem, że wybaczając jej, bynajmniej w pewnym sensie, będę mieć jeszcze więcej problemów niż mam. To chore, właściwie chore jest to, jak tak sprawiająca wrażenie cicha dziewczyna, taka bezbronna może wytwarzać tyle problemów. Przy niej, każdy.. Tak, dosłownie każdy o słabej psychice, mógłby czuć się zagubiony lub niebezpieczny. Gdybym właśnie kimś takim był, czułbym niebezpieczeństwo bijące z każdej strony, strach.. bezbronność.
Na tą chwilę wszystko jest jednym wielkim gównem.

Wyszedłem z hotelu i usiadłem na betonowych schodkach, wyciągnąłem papierosa i odpalając go, od razu się zaciągnąłem, po czym wypuściłem idealne koło zrobione z dymu, papierosa. Patrzyłem przed siebie, ludzie którzy przechodzili przez osiedle, byli różni. Szczęśliwi, smutni, źli, wystraszeni, zawiedzeni, wśród nich mogła być osoba, która chciała zepsuć mi całe życie. Osoba, która chciała zepsuć całe życie mi lub Lily. Osoba, którą bawiła ta cała chora sytuacja. 

Zastanawiałem się,jakby to było gdyby Lily nie wróciła. Co byłoby z moim życiem, czy dalej siedziałbym w domu, w salonie, na kanapie pijąc piwo i od czasu do czasu, wciągając różne świństwa? Czy dalej chodziłbym do klubu, pieprzyłbym dziwki, później upijając się do nie przytomności? Możliwe, że właśnie tak wyglądało by moje życie. Lecz, w tym momencie, ona jest ze mną.. a raczej jest u mnie. Postanowiłem z nią porozmawiać o wszystkim, dam jej szanse na wyjaśnienie mi dosłownie wszystkiego.

Podniosłem się, podciągając spodnie. Poprawiłem koszulkę i wyrzuciłem niedopalonego papierosa, westchnąłem wchodząc do hotelu, po czym wszedłem w jego głąb kierując się w stronę schodów. Będąc słyszałem szlochy Lily, zabolało mnie to .. Trochę, ale jednak zabolało. Wszedłem do pokoju, a Lily leżała na łóżku zawinięta w kołdrę, cicho płakała. Podszedłem do łózka i usiadłem na jego końcu, nie patrzyłem na Lils, spuściłem głowę i westchnąłem.

- Wytłumacz mi wszystko - szepnąłem.

Lily'S POV 

Nie mogłam uwierzyć, a raczej pogodzić się z tym że ktoś zrobił coś takiego. Akurat teraz, gdy wszystko się miało ułożyć. Miałam być szczęśliwa z chłopakiem którego kocham.
Kto mógł naopowiadać mu takich bzdur? Że niby ja byłam w ciąży? Nigdy!
Chciałam, zaprzeczyć, zrobić to od razu. Zacząć się tłumaczyć, ale nie umiałam. Odebrało mi mowę, moje ciało zesztywniało. To będzie już któreś z kolei, złe wspomnienie.

Zawinęłam się w kołdrę i położyłam na łóżku, cicho szlochałam, myśląc co mam teraz zrobić. Najchętniej bym przytuliła Justina i powiedziała że jest dla mnie całym światem, że liczy się tylko on i nigdy w życiu bym go nie zdradziła, lecz uważam że teraz, w tej sytuacji, mógłby mi nie uwierzyć, ale ewidentnie mnie olać. Tak, to bardzo prawdo podobne. Słyszałam kroki, wiedziałam że to on, wiedziałam że zaraz stanie w drzwiach... No właśnie i co zrobi? Nakrzyczy na mnie? Powie jak bardzo mnie nienawidzi? Możliwe..

Justin, wszedł do pomieszczenia i podszedł do łóżka. Bynajmniej tak mi się zdawało, poczułam jak jego koniec się ugina. Zapewne posadził, swój jakże seksowny tyłek na łóżku.
Nie zamierzałam na niego patrzeć, lecz szybko się ogarnęłam. Nie chciałam przy nim płakać, mój płacz był stłumiony, właśnie we mnie. Niektórzy mogliby pomyśleć, że marzę się całe życie.. Nie, to nie jest tak. Ja po prostu nie daję sobie rady, to wszystko mnie przerasta. Zapewne Justin'a tak samo, ale on jest człowiekiem który umie to skrywać głęboko w sobie, a ja? Ja tak nie potrafię.

- Wszystko mi wytłumacz - szepnął.

Lekko się odkryłam i usiadłam na łóżku, nie patrzyłam na niego, ponieważ nie umiałam. Próbowałam poukładać sobie w głowie, co mogę mu powiedzieć..
" Może wszystko, głupia szmato? " 
Głos w mojej głowie, nieźle sobie radził, w ogóle mi nie pomagając. Westchnęłam i wreszcie spojrzałam na Justina, siedział i patrzył na mnie tymi swoimi, nieziemsko czekoladowymi oczami. Oblizał wargę, a jego oddech był niespokojny.. Widziałam że też się denerwuję, dokładnie tak jak ja. Tylko że niestety ja nie potrafiłam tego ukazać, w tak spokojny sposób jak on. Przełknęła głośno ślinę, po czym westchnęłam.

- Nie byłam w żadnej ciąży.. - mruknęłam, starałam się aby brzmieć naturalnie, aby zobaczył że jestem silna.
- Osoba w liście, uważa inaczej. Plus, dziwnym trafem nie było Cię rok, dziewięć miesięcy na ciążę, plus jeszcze trzy miesiące z dzieciakiem - powiedział oschle.
- Powiedziałam Ci czemu mnie nie było, nikt mnie w nic nie wrobi, rozumiesz? Nikt. Nie pozwolę sobie, na to. Nie chce aby przez kogoś, to co jest między nami wygasło. Justin, uwierz mi.. Proszę - popatrzyłam na niego i się kawałek przysunęłam. Złapałam go za rękę i kontynuowałam - Chciałbyś mnie stracić, już na zawsze? Bo ja wątpię żebym chciała zniszczyć i stracić najważniejszego chłopaka w moim życiu. Mam tylko Ciebie, rozumiesz?
- A dziewczyny? - oblizał usta, lekko przygryzając dolną wargę.
- Mam tylko Ciebie, pod względem miłości, kocham je.. ale to przyjaciółki, a Ty? Ty jesteś na zawsze Justin. Zależy mi na Tobie bardziej niż na nich - spuściłam głowę.
- Po co ktoś miałby kłamać? - mruknął ..
- Nie wiem.. Jakby zobaczyła ten list, to może bym coś zrozumiała. Może jakieś znaki, czy coś, lecz Justin.. zapewniam Cię że na pewno nigdy Cię nie zdradziłam i na pewno nie byłam w ciąży. Rozumiesz? Jakbym miała być w ciąży z kimkolwiek to tylko Ty byłbyś na tej liście.. tylko Ty.. - szepnęłam i wtuliłam w jego ciało. Zdziwiło mnie to, że odwzajemnił uścisk.

Przytulaliśmy się dobre 20 minut. Nikt nic się nie odzywał, nasze oddechy były wyrównane, było cicho i spokojnie. Nie chciałam nic mówić, aby tego nie popsuć, chociaż ciekawiło mnie czy mi choć w małym stopniu mi uwierzył. Zależało mi na tym, bardzo mi zależało. Ale nic nie mogłam zrobić, wszystko było zależne tylko i wyłącznie od niego.

Justin's POV

Przytulając się z Lily, nie myślałem o niczym innym tylko o całym zdarzeniu. O tym co mi powiedziała, czy ona miała rację? Może po prostu kłamię, aby załagodzić sytuację. Jeśli tak, to jest u mnie skreślona nie mógłbym jej tego wybaczyć. Co to, to na pewno nie. 

Poczułem wibrację w mojej kieszeni. Odsunąłem od siebie dziewczynę i wyciągnąłem telefon. Dostałem sms'a od nieznanego numeru, otworzyłem wiadomość i zamarłem ktoś nas obserwował.

" Bardzo ckliwa scenka, naprawdę.. Ale nie bądź głupi Bieber, ona chce Cię tylko zmylić. Uważaj.. A no i miej oczy dookoła głowy, bo nigdy nie wiadomo co może się zdarzyć.. ~ LH " 

Kurwa, znowu ten sam człowiek. LH..
Kto to do jasnej cholery jest.. Gwałtownie się podniosłem, Lily spojrzała na mnie wystraszona, założyłem kurtkę i zabrałem kluczyki z komody. Popatrzyłem na nią i głośno przełknąłem ślinę.

- Musze na chwilę wyjść, obiecaj mi że nikomu nie będziesz otwierać drzwi, dobra? Ja wezmę dodatkowy klucz, z recepcji. Masz zasłonić wszystkie okna, teraz! - mruknąłem. 

Podszedłem do niej.. Pocałowałem ją w głowę i wyszedłem z pokoju. Słyszałem już tylko, dźwięk zamykanych drzwi, a później jak zasłania rolety.. Byłem choć w małym stopniu spokojny, wiedziałem że tutaj nie powinno jej się nic stać. Chyba, że LH ma swoje sposoby, na wkradanie się do cudzych pokoi. Miejmy nadzieję że nie. 
Zszedłem na dół, do recepcji i zabrałem klucz. Wyszedłem z hotelu i wsiadłem do samochodu, odpaliłem silnik i wyjechałem na drogę. Jechałem szybko, byłem skupiony na drodze jak nikt inny.

Po 30 minutach byłem u chłopaków pod domem, znowu. To już drugi raz tego dnia, wysiadłem i wszedłem bez pukania.. Żadna nowość. Gdy wszedłem do salonu, zdziwiłem się, siedział w nim Cody i Taylor, a także Lucy i Demi. 

- Co one tu robią? 
- Justin, Lily jest w niebezpieczeństwie.. - szepnęła, smutno Lucy. Przełknąłem głośno ślinę i usiadłem na kanapie, na przeciwko dziewczyn. 
- Jak to? Dlaczego? - mówiłem szybko i niezrozumiale. 
- Dostałeś list, tak? Ten list nie jest od byle kogo - Luzy spojrzała na Demi, a ta tylko pokręciła zrezygnowana głową i ją spuściła - List jest od chłopaka, który nazywa się Logan Henderson. Logan'a poznałyśmy w trójkę, na imprezie dokładnie półtora roku temu, był bardzo miły i uprzejmy. Tańczyliśmy, piliśmy, wszyscy razem. Była to świetna zabawa, lecz od początku, było widać że najbardziej do gustu przypadła mu Lily. Ewidentnie ją podrywał, próbował ją całować, lecz ona się nie dawała. Po imprezie wziął od nas numery, na drugi dzień się z nami skontaktował i zaprosił do siebie, na oglądanie filmów i tak dalej, czyli wiesz totalnie, oklepane i jednym słowem beznadzieja. Zgodziłyśmy się, Lily niechętnie ale też się zgodziła. To było wtedy, co powiedziała Ci że idziemy do mnie, bo tak myślała. Dopiero na miejscu powiedziałyśmy jej że idziemy do niego. Gdy już u niego byliśmy to było spoko, wiesz.. filmy, gadanie, bla bla bla. W końcu, wziął Lily na bok, i powiedział jej że jest piękna, zaczął jej wyznawać tak banalne rzeczy, że to była masakra. Sądziłyśmy że ona go oleje.. - W tym czasie dziewczyny się zaśmiały - No i właśnie tak zrobiła. Totalnie na niego zlała i wyszła z domu, tylko dlatego bo miała Ciebie. Logan chyba nie wiedział, że jesteśmy jeszcze w domu i rozmawiał z kimś przez telefon. Mówił, że ją zniszczy, że żadna mu nigdy nie odmówiła i jeszcze będzie błagać go na kolanach, aby ją pieprzył... 
- Ja pierdole, zaraz coś mnie trafi - złapałem się zrezygnowany za głowę. Cody poklepał mnie po ramieniu, sygnalizując abym słuchał daje..
- Po rozmowie, wszedł do salonu i na nasz widok, rozszerzył oczy i kazał wypieprzać. Strasznie się zdziwiłyśmy, tym nagłym zwrotem akcji ale wyszłyśmy. Później Lily, dostawała różne pogróżki, lecz się tym za bardzo nie przejmowała i nic Ci nie mówiła. Od ostatniego czasu, zapewne jak sam zauważyłeś stała się inna, prawda? Cicha, często płacze, skryta w sobie.. nic nam nie mówi.. to dlatego bo on wrócił. Nie było go rok, zbierał informację na jej temat, bynajmniej tak nam się wydaję. Ostatnio widziałyśmy go na mieście, właśnie z Lily. Szarpał nią i mówił że mają być razem, ona płakała i krzyczała że kocha Ciebie. Justin, chciałyśmy jej pomóc ale nie mogłyśmy. Znamy go i wiemy, że jakbyśmy coś zrobiły, nie wyszło by to na dobre Lily... Do rzeczy, dostałeś ten list, tak? Czyli Logan, namierzył Ciebie i ją. Teraz będzie chciał ją zdobyć, będzie próbował Cię do niej zniechęcić, będzie chciał abyś zostawił ją samą.. Gdy to zrobisz, on nie będzie mieć żadnych oporów do tego, aby Ci ją sprzątnąć sprzed nosa.. To znaczy, nad zwyczajniej ją porwie. - powiedziała i spuściła głowę w dół, a łzy wypłynęły z jej oczu. Demi szybko ją przytuliła i szeptała do ucha, że on niedługo zniknie i będzie dobrze.

To kompletnie mnie złamało. Wszystko układałem sobie w głowie.. podniosłem się i poszedłem do kuchni, nalałem sobie wodę i powoli ją piłem.. Zastanawiałem się nad tym, jak pojebany ten chłopak musi być, aby tak uwziąć się na mojej dziewczynie. Oblizałem usta i ponownie przyłożyłem sobie szklankę do ust. Po chwili, zesztywniałem..

" Teraz będzie chciał ją zdobyć, będzie próbował Cię do niej zniechęcić, będzie chciał abyś zostawił ją samą.. Gdy to zrobisz, on nie będzie mieć żadnych oporów do tego, aby Ci ją sprzątnąć sprzed nosa.. To znaczy, nad zwyczajniej ją porwie. " 

Powtórzyłem sobie w głowię ten fragment i nagle szklanka spadła mi na podłogę, wbiegłem do pokoju i stanąłem sztywno. Zapewne wyglądałem tak jakby ktoś zabił mi matkę, co gorsza na moich oczach. 

- Zostawiłem Lily samą w hotelu - przełknąłem ślinę i złapałem się za głowę. - Musze tam jechać.
- Jedziemy z Tobą - powiedziała Demi. Cody i Taylor, szybko pobiegli do swojego samochodu, Demi wzięła za rękę zapłakaną Lucy. A ja? Ja wybiegłem szybko, wsiadając do swojego samochodu i wyjechałem na drogę.

Przejeżdżałem przez wszystkie czerwone światła, łamałem wszystkie przepisy, lecz dzięki temu już po 10 minutach byłem pod hotelem. Szybko wysiadłem z samochodu i wbiegłem do środka, pobiegłem schodami na górę i otworzyłem pokój. Zamarłem, nie było w nim dziewczyny.. Pościel była powywracana na wszystkie strony. Jej rzeczy były powyrzucane z szafy.. Zostawił otwarte okno, przy nim falowała tylko biała firanka.. Moja klatka unosiła się w górę i w dół, byłem zdenerwowany. 

Zbiegłem z powrotem na dół i spojrzałem na przyjaciół. Po chwili spuściłem głowę, usłyszałem głośny płacz Lucy. Były ze sobą blisko i wiedziałem że to właśnie ona przeżyję to najbardziej.. a może zaraz po mnie. Nie pokazywałem tego, ale byłem załamany. Gdybym w tej chwili był sam, rozpłakałbym się jak małe dziecko. 
Demi patrzyła w jeden punkt, a chłopaki mieli schowane twarze w dłoniach.. Nie wiedziałem co teraz. Naprawdę, gdy zawsze miałem plan, to teraz w mojej głowie widniała sama pustka. Jedyne co wiem, to.. to że facet nazywa się Logan Henderson ma 24 lata i jest z Teksasu. 

Może właśnie tam ją zabierze, może będzie chciał ją wywieść na drugi koniec świata. Jedyne co mi na teraz pozostało, to zawiadomić policję, lecz nie mam stu procentowej pewności, że oni coś zrobią. Mogą spisać zeznania, zebrać wszystkie dokładne informacje. Później obmyć ręce i powiedzieć, że robili co w ich mocy ale nic nie udało im się zrobić.. Mhm, zawsze ta sama śpiewka. Cody, stanął obok mnie i wsadził ręce do kieszeni.

- Zrobimy co w naszej mocy, znajdziemy ją. Rozumiesz? - mruknął, spuszczając głowę. Za to szanowałem Codiego. Zawsze mi pomagał, zawsze chciał jak najlepiej. Był godnym zaufania przyjacielem.
- A co jeśli nie? Jeśli jest już za późno? Jeśli on jej coś zrobił, to sobie, nigdy tego nie wybaczę. Rozumiesz? Nigdy - popatrzyłem przed siebie, wypisując w głowię najgorsze scenariusze.
- Nawet tak nie mów. Damy radę zobaczysz, niedługo się wszystko ułoży i będzie jak zwykle wszyscy razem chodzić do szkoły i marudzić jak bardzo jej nie lubimy - poklepał mnie po plecach i wrócił do Taylor'a.

Chciałem myśleć tak jak on, był zajebiście pozytywnym człowiekiem. U niego w głowie, chyba nie było słowa NIE. Lubię taki typ ludzi, lecz czasami po prostu trzeba powiedzieć, NIE. Bo po prostu nie ma innego wyjścia, prawda? 

Poczułem wibrację w kieszeni, pośpiesznie wyciągnąłem telefon, a wszyscy na mnie spojrzeli.. Znowu ten numer, nieznany. Wiedziałem już od kogo jest sms. Przygryzałem wargę i spojrzałem na resztę, kiwając głową że to on. Otworzyłem wiadomość.. A moich żyłach zebrała się krew. Napiąłem wszystkie mięśnie, teraz, gdyby się tutaj zjawił. Nie miałbym nic do stracenia, zbijając go!

" Lily już krzyczy moje imię, tylko teraz się zastanawiam.. czy z bólu, czy z przyjemności. A zapomniałbym, skoro już wiesz jak się nazywam. To życzę powodzenia w szukaniu. Możesz jeszcze przekazać, tym dwóm małym szmatą, że niedługo na nie też przyjdzie kolej ~ LH " 


~ * ~

NO I JAK? PODOBAŁO SIĘ? 
Piszcie swoje opinie na temat, tego rozdziału w komentarzach miśki! 

TERAZ WAŻNE INFORMACJĘ! PROSZĘ PRZECZYTAJ! 
~ Nie będzie mnie od jutra, do początku Lipca, przewiduję 1 - 2!
~ Przewiduję kolejny rozdział dopiero 3 - 4 Lipca. PRZEPRASZAM! 
~ Starałam się aby ten rozdział był, długi.. ekscytujący (?) I jak, udało mi się?
~ Przypominam, o tym że możecie zadawać mi pytania na ask'u lub Twitterze! 
~ Chciałabym aby ten blog, do mojego przyjazdu osiągnął 10 000 wyświetleń! Mam najlepszych czytelników na świecie i uważam że moglibyście mi trochę pomóc, prawda?
~ Serdecznie dziękuję za 47 komentarzy w poprzednim rozdziale, to naprawdę coś! 
~ Dziękuję osoba, które piszą szczere komentarze i nie boją się pisać tego co myślą! 
~ Bardzo przepraszam za błędy, takie jak np. "Ciebie" pisze tak, ponieważ piszę naprawdę dużo ff na tt z ludźmi, i jak pisze rozdziały to mi się to myli. SERIO! 
~ Ostatnia, ważna sprawa.. to. Czy chcielibyście czytać dodatkowego, bloga. Pisanego przeze mnie? Jeśli tak, to stworzyłam zakładkę A MOŻE DRUGI BLOG? W tej zakładce, piszcie czy chcielibyście czytać, jeszcze jednego bloga, mojego wykonania. I o czym chcielibyście aby on był!

 BARDZO DZIĘKUJĘ ZA 47 KOMENTARZY POD POPRZEDNIM ROZDZIAŁEM! 
POBIJECIE I TYM RAZEM REKORD? KOCHAM WAS! XX 

JEŚLI PODOBA CI SIĘ BLOG, POLECAJ GO DALEJ! PAMIĘTAJ, CZYM WIĘCEJ OSÓB GO CZYTA I KOMENTUJĘ, BARDZIEJ MOTYWUJĘ MNIE TO DO PRACY!

NIE ZAPOMINAJCIE O ZAKŁADCE A MOŻE DRUGI BLOG?

CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Bardzo dziękuję, za każdy komentarz! MOTYWACJA!! 

PRZEPRASZAM ZA WSZYSTKIE BŁĘDY! 

niedziela, 22 czerwca 2014

7. Everything has its end..


Justin's POV

Pozostawiałem, delikatne muśnięcia na jej słodkich ustach. Jej dłoń powędrowała na mój policzek, widziałem w jej oczach łzy. Miałem wielką nadzieję że to łzy szczęścia.. To było, naprawdę coś wielkiego. Nie sądziłem że jeszcze będę mógł ją całować, przytulać czy w ogóle z nią przebywać. 
Położyłem dłonie na jej bokach, lekko je masując, przez co z jej ust, wydobył się cichy jęk. Uśmiechnąłem się i lekko odsunąłem od niej, patrząc w te cudowne czekoladowe oczy.
- To jakieś szaleństwo Justin - wysapała, patrząc zawstydzona w dół..
- Wiem skarbie, ja wszystko dokładnie wiem - mruknąłem i kładąc ją na łóżku, sam się podniosłem. Poprawiłem ubranie, patrząc jak przykrywa się kołdrą.
- Myślałam że nigdy mi nie wybaczysz, że zawsze będę żyć ze świadomością że mnie nienawidzisz - szepnęła a łza spłynęła po jej policzku. 
Podszedłem z jej strony i usiadłem obok, wytarłem tą łzę z policzka..
- Lily, cicho.. proszę, nic już nie mów. Prześpij się, dobrze Ci to zrobi - szepnąłem i pocałowałem ją w głowę. Podniosłem się i wyszedłem z pokoju. Schodząc na dół, poczułem wibrację w kieszeni. Wyciągnąłem telefon, a na wyświetlaczu widniał napis "Cody". Od razu odebrałem i przyłożyłem telefon do ucha.
- No co jest - mruknąłem.
- Dostaliśmy jakiś list... Przyjedź jak najszybciej..
- Po co ja Wam kurwa, skoro to do Was - przewróciłem oczami, poprawiając włosy.
- Jest zaadresowany do Ciebie - warknął po czym się rozłączył.
Zdziwiony, cofnąłem się na górę i wszedłem do pokoju. Zabrałem kurtkę i zerknąłem na Lily, która już spała. Była na pewno zmęczona, westchnąłem i powędrowałem na dół, wychodząc z hotelu. Wsiadłem do samochodu i odpalając silnik wyruszyłem, przed siebie. W między czas, wyciągając paczkę papierosów i odpalając jednego.

Po 30 minutach byłem już pod domem chłopaków. Wysiadłem i podszedłem do drzwi, od razu wchodząc. Nigdy nie pukałem. Wchodząc  wgłąb, mieszkania.. do salonu,. zauważyłem że siedząc na przeciwko siebie. Koperta leżała na stole. Spojrzałem na nich, a Cody kiwnął mi głową abym zabrał tą kopertę. Usiadłem obok niego na kanapie i zawinąłem kopertę, po czym ją otworzyłem.
Wyciągnąłem kartę, na której widniał spory tekst..

" Bieber, Bieber, Bieber..
Tak łatwo dajesz się na nowo omotać swojej dziewczynie?
Zdążyła Ci już opowiedzieć ciekawą historię, z jej ojcem? Wzruszające..
Teraz gdy Ty to czytasz, ona zapewne śpi sobie spokojnie u Ciebie w domu,
czyż nie? 
Powinieneś być trochę ostrożniejszy. Plus.. nie powinieneś, we wszystko jej wierzyć.
Owszem jej ojciec nie żyję, lecz cały rok była w Stratford i nosiła moje dziecko.
Smutne, prawda?
Kochała Cię i może dalej kocha.. Ale od razu gdy się dowiedziała przybiegła do mnie.
Była pewna że jej wybaczysz, gdy wróci..
No bo proszę Cię, kto by nie wybaczył tego swojej ukochanej?
Chyba ktoś bardzo głupi.
Uważaj na nią. Nawet nie wiesz ile sekretów ma..
Teraz..miała je i dalej ma.. a może przed nią kryją się kolejne tajemnice?
Jesteś nad pobudliwy i możliwe że do niej polecisz..
Ale czy to dobry pomysł?
Może lepiej będzie jak zamkniesz swój pysk i przeczekasz wszystko?
W trakcie, możesz dowiedzieć się wielu.. naprawdę wielu ciekawych rzeczy.
Będę Cię informował o wszystkim.. 
Bądź czujny..
                                          ~ LH "

Po przeczytaniu tego wszystkiego wyrzuciłem kartkę z powrotem na ławę. Ręce mi się trzęsły, a oddech przyśpieszał i stawał się nie równy. Co to miało być? Co to ma znaczyć?
- Stary, co tam było napisane? - potrząsnął mną Cody, a Taylor patrzył na nas uważnie.
- Kto to kurwa przyniósł? - warknąłem i wstałem.
- Siadaj - warknął i złapał mnie za ramię i pociągnął w dół - Zadzwonił dzwonek, gdy otworzyłem leżał na wycieraczce.
- Muszę się dowiedzieć...
- Ale o co chodzi? - Podałem mu list.
Minęło trochę zanim go przeczytał, gdy skończył przetarł twarz dłońmi i na mnie spojrzał
- Stary.. znajdziemy go
- Nie jestem pewny.. - mruknąłem.

Cody pokręcił zrezygnowany głową. A Taylor, zaczął czytać list.
Wstałem i pośpiesznie wyszedłem z domu, nie wiedziałem co mam teraz zrobić. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem z piskiem opon.

Do hotelu dojechałem po 20 minutach, powolnie wyszedłem z samochodu i wszedłem do środka. Poszedłem do restauracji po wodę, upijając trochę.. Westchnąłem i spojrzałem na schody.
Ruszyłem po nich na górę, wchodząc do pokoju, Lily rzuciła mi się od razu w oczy, podszedłem do niej i usiadłem obok. Patrzyłem tak na nią przez dłuższy czas.
Nie mogłem uwierzyć, że mogła mnie tak oszukać, choć nie miałem pewności że rzeczywiście tak było.

Złapałem ją za rękę i lekko ją ścisnąłem, chciałem aby się obudziła. Tak jak chciałem, tak się stało.
Lily się gwałtownie obudziła i spojrzała na mnie. Na jej twarzy pojawił się wielki uśmiech, a na mojej była grobowa mina. Przecież teraz.. w ogóle nie było mi do śmiechu. Nie po tym liście.

- Coś się stało? - spojrzała na mnie, najwyraźniej zdziwiona moim zachowaniem.
- Może Ty mi powiesz? Coś jeszcze przede mną ukrywasz? - mruknąłem zły i wstałem..

Lily's POV

Gdy usłyszałam jego słowa.. Gdy usłyszałam, jak mówi "coś jeszcze przede mną ukrywasz" ciarki przeszły przez moje całe ciało.
Nie wiedziałam co mam zrobić, a tym bardziej co mam powiedzieć. Zawinęłam się bardziej w kołdrze i kołysałam swoim ciałem.

- No słucham, odebrało Ci mowę? - warknął. 
- N-nie krzycz na mnie - szepnęłam, zamykając oczy.
- Jak mam kurwa nie krzyczeć? Ciągle mnie okłamujesz.
- Nie prawda - powiedziałam głośniej..
- Nie prawda? A czy to nie Ty byłaś w ciąży? Czy to nie był główny powód dla którego Cię nie było? Kiedy powiesz mi całą prawdę? Czy codziennie będę dostawał nowe informacja? Czy codziennie będę musiał być zdenerwowany? Czy codziennie będę musiał na Ciebie krzyczeć? - warknął i dość mocno uderzył w ścianę.

Zamarłam, nie wiedziałam co powiedzieć. Zastanawiałam się kto mu coś takiego powiedział.. Czy on w to uwierzył? Tak.. po jego zachowaniu mogę stwierdzić że tak. Chciałam wstać i się do niego przytulić, ale wiedziałam że jeśli to zrobię, on mnie odepchnie.. lub zrobi coś gorszego. Skuliłam się jeszcze bardziej na łóżku i cicho szlochałam. Wszystko mnie przerosło.

~ * ~
Rozdział 7, nanana.
Krótki, ponieważ nie miałam jak napisać dłuższego, przepraszam.
Mam teraz wiele problemów i tak wyszło. Następny będzie dłuższy.
Bloga, czyta coraz mniej ludzi, nie wiem. Może i jest nudny, raczej tak.
Statystyki spadają, komentujecie coraz mnie, rozumiem może i nie jest świetne.
Przepraszam za wszystkie błędy!
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 
 Polecam klik 

wtorek, 17 czerwca 2014

6. Yes, I love her

DZIĘKUJĘ ZA TAK DUŻĄ LICZBĘ WYŚWIETLEŃ W TAK KRÓTKIM CZASIE. TO NIESAMOWITE! DZIĘKUJĘ! ♥


Justin'S POV

Poczułem jak moją koszulkę zalewają powoli łzy. Spojrzałem na Lily i westchnąłem. Pocałowałem ją w głowę i delikatnie kołysałem naszymi ciałami.
- Nie płacz - szepnąłem i westchnąłem.
Nienawidziłem gdy płakała, zapewne już o tym wspominałem, prawda? Ale, zrozumcie mnie, kto normalny lubi gdy osoba którą się kocha cierpi? Ukazuję mi to przez płacz?
Ta dziewczyna zawsze była silna, nigdy nie pokazywała swojego bólu. Wszystko kryła w sobie, teraz najwidoczniej się to zmieniło. Teraz jest zupełnie inna niż kiedyś, krucha, delikatna, cicha, skryta w sobie. To nie ta sama Lily co kiedyś. Teraz jeszcze, gdy dowiedziała się o śmierci ojca..
Nie poradzi sobie sama. Wiem o tym, znam ją zbyt długo. Jak było coś nie tak, zawsze do niej przyjeżdżałem i ją przytulałem, dawałem coś słodkiego.. Pomagało jej to, ale czy teraz pomorze?
Wątpię.

Oblizałem usta i odsunąłem ją lekko od siebie, popatrzyłem w jej zapłakane oczy i przymknąłem na chwile swoje, to był straszny widok. Ponownie westchnąłem, otwierając oczy.
- Lily, nie płacz.. - szepnąłem ponownie, patrząc na nią.
- Straciłam wszystko, co miałam.. - powiedziała, a dolna warga jej zadrżała, patrzyła wszędzie tylko nie na mnie. - Jestem sama..
Zamknęła oczy i schowała twarz w dłoniach. Przełknąłem głośno ślinę i zabrałem jej ręce, posadziłem jej drobne ciało na swoich kolanach.
- Masz mnie - szepnąłem i spuściłem wzrok.
- Przecież Ty mnie nienawidzisz - łzy wypłynęły z jej oczu. Cicho szlochała patrząc na mnie, gdy ja miałem odwrócony wzrok.

Nic nie mówiąc, wtuliłem się w jej ciało. Schowałem głowę, w zagłębieniu jej szyi. Lily, oplotła ręce na mojej szyi i ledwo wyczuwalnie bawiła się moimi włosami.
- Tęskniłam, za Tobą Justin. Za Twoim dotykiem, za widywaniem Ciebie codziennie. Justin, przepraszam.. ja nie chciałam Cię okłamywać.. Jesteś dla mnie najważniejszy. Rozumiesz? - szepnęła do mojego ucha, jąkając się co chwilę przez płacz.
Nie wiedziałem co mam zrobić, co mam powiedzieć. Dlaczego nie mogło się wszystko powoli układać, tylko, musiało mi się zwalić wszystko na szyję, to męczące.
- Lily, ja też tęskniłem. - przełknąłem głośno ślinę. Nic nie dodając.
Poczułem na ramieniu jak unoszą się jej policzki, uśmiechała się. Byłem w małym stopniu szczęśliwy, że mogłem chociaż na chwilę sprawić, że na jej ustach pojawił się uśmiech.

Przytulaliśmy się długo, nie patrzyłem na zegarek. Nie chciałem aby to się kończyło, chciałem mieć ją w ramionach przez długi czas. Lecz przez moją głowę, przechodziły różne przebłyski. Takie jak na przykład... popełnianie błędów, cierpienie.
Wiedziałem że nasze uczucie nie wygasło, z obydwóch stron ale nie wiedziałem czy da się to wszystko naprawić tak aby było jak kiedyś. Możliwe, że tak, ale wątpię że będzie tak samo. Nie da się tak, prawda? To bardzo trudne, a teraz, gdy praktycznie musimy się poznać od początku.
Nie wiem czy sobie z tym poradzę, ale wiem jedno..
Wciąż ją kocham.

-

Siedziałem w salonie, na wygodnej kanapie, gdy Lils spała u góry. Myślałem nad wszystkim i postanowiłem że muszę wszystko naprawić. Przecież, każdy zasługuję na drugą szansę, prawda? Prawda!
Wziąłem laptopa i zacząłem szukać, jakiegoś wystarczająco dobrego hotelu za miastem.
Pamiętam jak tata opowiadał mi o tym jak, pokłócił się z mamą, o to że przeleciał na jakiejś imprezie dziwkę. Trochę przejebał, ale mama mu wybaczyła, starał się o nią. Ponieważ ją kochał, jak nikogo innego. Zabrał ją do hotelu, którego właśnie szukam. Opowiadał mi o tym, jak było magicznie, wręcz wspaniale, wtedy .. po tej nocy, po tym spędzonym razem dniu, mama zaszła w ciąże ze mną.
Mówili mi że to wcale nie był przypadek, że chcieli mnie na tym świecie. Lecz ja wiem, że byłem wpadką.

Mama i tata byli dla mnie najlepszym przykładem na to, że warto dać sobie drugą szansę. Od ostatniego roku, popełniłem wiele błędów. Pieprzyłem tyle dziwek, że nie zliczę na palcach u rąk i nóg. Ćpałem, piłem i oczywiście dużo imprezowałem.
Gdy zobaczyłem Lily na tym parkingu, wszystko wróciło. Wszystkie wspomnienia, to dlatego nie potrafiłem skupić się na Alex, która zresztą, prawie niczym nie różniła się od dziwki. Może i nie pieprzyła każdego nowo poznanego faceta, ale takie sprawiała wrażenie.

Po godzinie, znalazłem hotel, który potrafił postawić wszystko na zdrowe nogi. Lekko się uśmiechnąłem, przygryzając wargę. Zarezerwowałem jeden pokój, na dziś wieczór. o będzie magiczny wieczór. Tak samo jak ten w  *1993 roku.

Usłyszałem skrzypienie schodów, odwróciłem głowę w prawo i na nie spojrzałem. Zobaczyłem małe stópki Lily, po chwili wychyliła się cała ona. Uśmiechnęła się delikatnie i podeszła do mnie, usiadła obok i oblizała usta, wzdychając.
- Co tam robisz? - zapytała i próbowała zajrzeć na ekran laptopa.
Szybko go zamknąłem i patrząc na nią zaśmiałem się.
- Nic ciekawego - westchnąłem i się podniosłem - Jesteś głodna? - zapytałem.
Lily pokręciła przecząco głową. Przygryzłem wargę i na nią spojrzałem.
- No dobrze - usiadłem ponownie obok Ciebie i odwróciłem się tak, żebym miał na Ciebie dobry widok.
- Pojedziesz gdzieś ze mną? - mruknąłem, przyglądając się rysom jej twarzy.
Widziałem że Lily, nagle się zmieszała zaistniałą sytuacją, na co się cicho zaśmiałem.
- A gdzie? - próbowała ze mnie wyciągnąć jakieś informację. Wiedziałem że tak będzie, ona zawsze taka była, jaka? Ciekawska.
- Nic Ci nie powiem, przyjadę po Ciebie o 20, dobrze? Spakuj się. Zabieram Cię gdzieś na dwa dni - powiedziałem i się podniosłem, idąc do swojego pokoju.

Zacząłem się pakować, po 20 minutach, usłyszałem jak drzwi wejściowe do domu, się zamykają. Podszedłem szybko do okna i zauważyłem jak Lily, rozmawia z kimś przez telefon, ale się uśmiecha. Ten widok uwielbiałem. Ta dziewczyna miała najpiękniejszy uśmiech na ziemi.
Naprawdę.

" - Justin jestem zmęczona - zaśmiała się Lily idąc pod górę.
- Lily, siadaliśmy już chyba z 30 razy, bo Ty jesteś zmęczona - udawałem jej słodki głosik. 
Dziewczyna na mnie spojrzała i się zaśmiała, po czym mnie uderzyła w bok.
- Justin - pisnęła. - Przestań mnie naśladować.
Stanęła i skrzyżowała ręce na piersiach. 
Zaśmiałem się, na co ona tupnęła nogą w ziemię i zrobiła przezabawną minę.
- Kochanie, przecież wiesz ze żartuję - podszedłem do niej i przyciągnąłem ją do siebie.
Lily się tylko uśmiechnęła i musnęła moje usta..
- Wiem skarbie.. " 

Po skończonym pakowaniu, najpotrzebniejszych rzeczy, zaniosłem wszystko do samochodu. Wbiegłem do domu i wziąłem szybki prysznic, ponieważ była 19,30. Ubrałem się w nowo zakupiony zestaw ubrań i wyszedłem z domu, wcześniej psikając się jeszcze perfumami (One million)

Podjeżdżając pod dom Lily, zauważyłem jak wychodzi z niego  Demi i Lucy. Zauważając mnie, uśmiechnęły się. Lucy nieco nieśmiało, ale również się uśmiechnęła. Wprawdzie powiedziawszy, zapomniałem już o tym zdarzeniu. Dobra, może i nie zapomniałem, ale nie wspominam o tym, ani nie myślę.
Wysiadłem z samochodu, Demi do mnie podeszła i popatrzyła mi w oczy.
- Nie spieprz tego Bieber - obie się zaśmiały i poszły.
- Nie zamierzam - odkrzyknąłem, śmiejąc się.

Wchodząc na ogród, zauważyłem tabliczkę "Sprzedam dom" zdziwiłem się i od razu pomyślałem że muszę z nią o tym porozmawiać. To było co najmniej dziwne, lecz z drugiej strony, może nie ma pieniędzy aby utrzymać jakże tą wspaniałą posiadłość.

Zapukałem do drzwi, czekałem aż Lily zejdzie i łaskawie mi je otworzy. Po chwili, drzwi się otworzyły a w nich stanęła Lily. Miała na sobie czarną krótką sukienkę. Dobra, może i nie taką krótką, chyba pamiętała że nie lubiłem, gdy ubierała się wyzywająco. Może nie chodziło o to, tylko o to że byłem zawsze cholernie o nią zazdrosny.
Proszę Was.. kto by nie był.
Oblizałem usta i nic nie mówiąc, wystawiłem w jej stronę rękę, aby pomóc jej dojść do samochodu.
Uśmiechnęła się delikatnie i niepewnie złapała za moją rękę. Zamknęła dom i wzięła w rękę torbę, która sobie przyszykowała. Od razu ją od niej zabrałem.
Gdy wsiedliśmy do samochodu, nachyliłem się do niej..
- Pięknie wyglądasz - szepnąłem do jej ucha, lekko je przygryzając.
Zauważyłem na jej rękach i nogach, gęsią skórkę. Uśmiechnąłem się zadziornie i odpaliłem silnik, wyruszając przed siebie.

Nie jechaliśmy długo.. Dojeżdżając pod hotel, spojrzałem na nią. Miała lekko otwartą buzię, z zachwytu. Zaparkowałem na parkingu i szybko wysiadłem, okrążając samochód dookoła. Otworzyłem jej drzwi i ponownie podałem, rękę aby pomóc jej wysiąść z samochodu.
Gdy wysiadła, zaczęła się rozglądać po okolicy. Jej zachwyt był bardzo widoczny.
- Justin, tu jest.. - zatkałem jej usta, moim palcem.
- Nic nie mów - szepnąłem i trzymając ją za rękę, ruszyłem w stronę hotelu.
Wchodząc do środka, pokierowałem Lily, na kanapę a sam podszedłem do rejestracji. Załatwiłem wszystkie formalności, od razu płacąc za dwie doby hotelowe. Kiwnąłem jej głowa aby do mnie podeszła. Dałem jej kartę, z którą miała iść na ogród hotelowy na którym czekała ją niespodzianka. Pocałowałem ją w głowę i sam ruszyłem do pokoju, zostawiłem tam nasze wszystkie rzeczy, oczywiście chowając je do szafy aby nic nam się później nie pałętało pod nogami.
Wsadziłem wino do wiaderka z lodem i wybiegłem z pokoju. Pojechałem windą na parter, a potem poszedłem na ogród.

Wchodząc do niego, zauważyłem jak Lils stoi do mnie tyłem i podziwia wszystko, bardzo dokładnie.
Ogród był piękny, było w nim mnóstwo kwiatów, drzewek, krzewów. Wszystkiego. Na drzewkach były pozawieszane piękne lampki, które dodawały uroku dla tego miejsca.

Podszedłem do niej i oplotłem swoje ręce, na jej biodrach. Lekko zadrżała, nie wiedząc kto ją obejmuję.
- Spokojnie, to tylko ja - szepnąłem jej do ucha. - Podoba Ci się?
Lily pokiwała głową zapewne nie wiedząc co powiedzieć. Przyznam że mi samemu, zapierało dech w piersiach, na ten wspaniały widok.
- Chodź.. - szepnąłem i zaprowadziłem ją do stolika. Usiedliśmy i kucharz, w tym samym czasie przyniósł nam nasze zamówione przeze mnie danie. Położył po porcji, przy nas i odszedł. Zostawiając nas we dwoje.
Delektowaliśmy się posiłkiem, który w końcu nam się skończył. Po odczekaniu 10 minut, wytarłem ręce w serwetkę i podniosłem się z siedzenia. Podszedłem do dziewczyny i wyciągnąłem ku niej dłoń.
- Zatańczymy? - uśmiechnąłem się. Lily przygryzła wargę i się podniosła.
- Ależ oczywiście, Panie Bieber - zachichotała i popatrzyła mi w oczy, położyłem dłonie na jej biodrach, przyciągając ją do siebie. Lily zarzuciła ręce na mojej szyi. Kołysaliśmy się w rytm powolnej i romantycznej melodii.

Nie sądziłem, że mi się to uda. Nigdy nie potrafiłem, być romantyczny. Zawsze tylko, potrafiłem wszystko spieprzyć. Postawiłem sobie warunek : Ten wieczór musi być idealny.
Będę się go trzymać, ponieważ musi się udać, prawda?

Patrzeliśmy sobie w oczy. Widziałem w jej oczach, szczęście. Tak, to było to. W moich było to samo, chciałem być szczęśliwy. Wiedziałem że będzie tak jak kiedyś, jeśli nad tym popracujemy.
Spojrzałem na jej wilgotne, od oblizywania wargi i delikatnie się do niej zbliżyłem. Nachyliłem się, czując jak jej oddech przyśpiesza. Powoli i bardzo delikatnie, musnąłem jej malinowe usta.
Od razu odwzajemniła muśnięcie. To niewinne muśnięcie, po chwili zamieniło się w namiętny pocałunek. Polizałem dolną wargę Lily, aby dała mi dostęp do środka jej ust. Gdy mi już na to pozwoliła i je rozchyliła, wsunąłem w nie język. Pieściłem jej podniebienie.
Lily cicho jęknęła, na co się uśmiechnąłem, po chwili dziewczyna się odsunęła i spojrzała mi w oczy. Jej klatka piersiowa unosiła się w górę i w dól, bardzo szybko.
- Justin - szepnęła - Kocham Cię.
Zatkało mnie, bałem się że powie to po raz kolejny, a ja nie będę potrafił jej odpowiedzieć. Kochałem ją, ale czy na pewno chciałem aby to wiedziała? Jeśli teraz jej to uświadomię, może być przekonana że jest wszystko dobrze i nie czuję się już zraniony. Błąd!
Choć, z drugiej strony jeśli jej tego nie powiem, może być zawiedziona i pomyśleć że chcę ją tylko do jednego. Westchnąłem, mając mętlik w głowie, który po chwili się rozwiązał.
- Ja Ciebie też Lily - szepnąłem i musnąłem jej rozgrzane wargi.

~ * ~
6!

Sądziłam że już dzisiaj nie dodam tego rozdziału. A jednak!
Nie będę się rozpisywać, ponieważ nie lubię. (chyba że to konieczność)

- O M G. JUSTIN KOCHA LILY

Chciałabym, oczywiście podziękować za wszystkie komentarze! Kocham Was!
W poprzednim rozdziale, jak na tą chwilę jest ich 35 czy teraz, pobijecie rekord? 

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Polecam
klik1

środa, 11 czerwca 2014

5. Still love her..

KOCHANI, PONOWNIE WAŻNA INFORMACJA POD ROZDZIAŁEM! PROSZĘ O PRZECZYTANIE! KOCHAM WAS!

Justin's POV

- Lily Collins, pójdzie Pani z nami - powiedział jeden z nich, a mi opadła szczęka.

-

Patrzyłem dłuższy czas na nią, a jej oddech był niespokojny. Usta drżały, tak jakby miała się popłakać. Tutaj, przy całej klasy, w ogóle tego nie ukrywając. Odsunęła powoli krzesło i wstała przełykając głośno ślinę. Wyminęła naszą ławkę i poszła z Policjantami.
Nie mogłem wyjść za nią, co mnie denerwowało. Chciałem się dowiedzieć o co chodziło. Może coś się stało.
Stukałem nerwowo butem o podłogę, a mój oddech był nierówny. Tak jak wcześniej Lily. Patrzyłem co chwilę na zegarek, odliczając do przerwy. Chciałem szybko wybiec z tej klasy i pobiec za Lils.
Ale kurwa nie mogłem!
Po chwili, nareszcie zadzwonił wyczekiwany dzwonek. Szybko zabrałem swoje rzeczy i wybiegłem z klasy. Szukałem ich wzrokiem. Ale w jego zasięgu nic nie widziałem.
Ruszyłem przed siebie, idąc szkolnym korytarzem, patrzyłem na wszystkich i wszystko.
Wychodząc przed szkołę, wyciągnąłem paczkę papierosów, wyciągając z niej tylko jednego. Po chwili, trzymając go w ustach, odpaliłem szybko i się zaciągnąłem.
Wypuszczając dym zauważyłem, dwóch policjantów którzy wyprowadzili Lily z klasy. Szli w stronę samochodu, po czym do niego podchodząc, wsiedli do środka i po prostu odjechali.
Rozglądałem się, aby zarejestrować jej drobne ciało, w zasięgu mojego wzroku.  Lecz nic nie widziałem. Jakby policjanci wyszli znikąd, a ona, jakby się po prostu rozpłynęła.
Dokładnie tak samo jak rok temu.
Westchnąłem i gdy miałem się już cofać do szkoły, zauważyłem dziewczynę, która siedziała pod drzewem i jeśli się nie mylę to płakała.
Wiedziałem że to Lily, od razu ją poznałem po budowie ciała. Tej idealnej budowie ciała.
Szybko, do niej podbiegłem i kucnąłem obok. Oblizałem usta i przygryzając wargę, na nią spojrzałem.
- Lily.. - szepnąłem, przytrzymując się o jej kolana.
Nie odzywała się, siedziała skulona na mokrej trawie i cicho szlochała. Może i byłem na nią zły, kurwa. Ja byłem na nią mega wkurwiony, ale jednak łączyło nas jakieś uczucie i nie da się o tym zapomnieć tak od razu.
- Lily, co się stało - złapałem za jej podbródek i go podniosłem do góry, patrząc w jej piękne czekoladowe oczy. Cała dolna warga jej drżała, patrzyła na mnie jakby się czegoś bała, albo za kimś tęskniła. Nienawidziłem patrzeć na nią, gdy taka była. Moje serce nigdy tego nie wytrzymywało. Zawsze grałem twardziela, a tak naprawdę kurewsko mnie to bolało i raniło. Dlatego zatapiałem swoje wszystkie smutki, w alkoholu. Narkotykach. Dziwkach..
- Chodź, wezmę Cię do siebie - szepnąłem i podniosłem jej delikatne ciało. Wiedziałem że nie będzie wstanie iść sama. Była jak bezbronna mała dziewczynka, nie mająca domu, rodziny.. Po prostu niczego.
Lily wtuliła się w moje ciało i zamknęła oczy. Czułem po tym jak ją podniosłem, ile schudła.
To już nie była moja Lily. Ta dziewczyna która trzymałem na rękach, była zupełnie inną dziewczyną. Gdzie podziała się moja zawsze uśmiechnięta Lily? No gdzie?
Czy ktoś potrafi mi na to odpowiedzieć?
Sam zadaję sobie masę pytań, na które nie znam odpowiedzi. To mnie najbardziej nurtowało. Byłem w tej sprawie bezsilny, nic nie mogłem poradzić. Ponieważ my .. My nie naprawimy tego wszystkiego.
Nie wiem czy potrafiłbym jej wybaczyć, choć tutaj pojawia się kolejne pytanie. Co wybaczyć?

Westchnąłem i dochodząc do samochodu, odblokowałem go i otworzyłem drzwi. Wsadziłem ją delikatnie do auta i zapiąłem pas. Zasnęła, była wymordowana.. zapewne.
Okrążyłem samochód dookoła i wsiadłem na swoje miejsce. Nie zapinając pasu, jak zawsze, wsadziłem kluczyk do stacyjki, przekręcając go, dzięki czemu odpalił się silnik. Przyciskając energicznie pedał gazu wyruszyłem spod szkoły. Jechałem dość szybko, bo zapewne jak dobrze pamiętacie. Uwielbiam szybką jazdę. Dobrze że Lily śpi, ponieważ nigdy nie lubiła szybkiej jazdy. Zawsze mnie karciła, za nią. Uśmiechnąłem się na samą myśl o dawnych czasach..


" - Justin zwolnij - pisnęła i wbiła się swoim drobnym ciałem w siedzenie. 
Zaśmiałem się i na nią spojrzałem.
- Kochanie, spokojnie.. Jesteś tutaj ze mną nic Ci nie grozi - szepnąłem i złapałem ją za rękę.
- Justin! - warknęła - skup się na drodze idioto..
- Skarbie, nie denerwuj się tak.. Przecież wiesz że Cię kocham i nigdy nie dałbym nikomu Ci zrobić krzywdy, a tym bardziej sam bym Ci jej nie zrobił - mruknąłem i popatrzyłem na jezdnię, zwalniając.
Lily, ciężko westchnęła. 
- Wiem, przepraszam Justin.. - szepnęłam - Kocham Cię.
- Ja Ciebie też księżniczko - szepnąłem i się lekko uśmiechnąłem. 
Lily odpięła pas i przysunęła się bliżej, mojego siedzenia. 
Delikatnie musnęła swoimi rozgrzanymi ustami mój zimny policzek. 
- Nawet nie wiesz jak bardzo - dodałem po chwili " 


Tak, to były cudowne czasy. Czasami się kłóciliśmy, ale to był mój najpiękniejszy związek. Może dlatego, że ją traktowałem na poważnie, nie chciałem jej nigdy wykorzystać. Kochałem ją najbardziej na świecie. Była moim oczkiem w głowie.
No właśnie.. była.
"A może dalej jest, Bieber? "
Stając na światłach, spojrzałem na nią i się uśmiechnąłem. Jej długie włosy opadały na jej ramiona, a poszczególne kosmyki włosów na twarz. Sięgnąłem dłonią w stronę jej twarzy i delikatnie, aby jej nie obudzić je odsunąłem.
Pogłaskałem ją delikatnie po policzku i zabrałem szybko rękę. Potrząsając głową, wyrzuciłem z głowy sobie takie zachowanie.

-

 Dojeżdżając pod dom jeszcze raz na nią spojrzałem. Spała jak zabita. Parkując na podjeździe, wysiadłem z samochodu i ponownie obszedłem go dookoła. Otworzyłem drzwi od strony Lily i wyciągnąłem ja bardzo delikatnie, aby jej nie obudzić.
Zamknąłem samochód i podążyłem do drzwi wejściowych, otworzyłem je i wszedłem z Lils na rękach do środka. Od razu, powędrowałem do góry..
Kładąc ją na łóżku, przykryłem ją kocem. Patrząc na nią i przygryzając wargę, westchnąłem i jak nigdy nic wyszedłem z pokoju.

-

Siedząc w salonie, zastanawiałem się nad tym wszystkim. Czemu policja wzięła Lily? Dlaczego ona płakała?
Te dwa pytania wciąż chodziły mi po głowie.
Usłyszałem delikatne skrzypienie schodów, spojrzałem w tamtą stronę i zobaczyłem Lily..
- Myślałam że to sen.. - szepnęła i spuściła głowę, zatrzymując się na schodach.
- Ale co..? - zmarszczyłem brwi, nie do końca wiedząc o co jej chodzi.
- Że tutaj jestem, u Ciebie Justin -westchnęłam i na mnie spojrzała - zapewne mnie ze sobą wziąłeś bo chcesz się czegoś dowiedzieć. Prawda? -zaśmiała się nerwowo.
- No.. tak - mruknąłem.
Dziewczyna podeszła do kanapy, po czym na niej usiadła. Westchnęła i złapała się za głowę..
- Moje nagłe zniknięcie nie było przypadkiem. Mój ojciec był zamieszany w jakieś lewe interesy. Nigdy z mamą się nie dopytywałyśmy jak w pracy, bo byłyśmy święcie przekonane, że wciąż ma tą samą. Gdy wróciłam ze szkoły, nie było w domu mamy, a przecież sam dobrze wiesz że nie pracowała, więc zawsze gdy wracałam była w domu. Rozglądałam się po całym domu, aż zauważyłam krew. Weszłam do łazienki, a tam było ciało mojej matki - szepnęła, a łzy leciały z jej oczu. Złapałem ją pocieszająco za rękę. Chyba dodało jej to trochę odwagi do dalszego mówienia. Lekko ją ścisnęła, dla pewności że jej nie puszczę. Szczerze? Nie zamierzałem. - Zaczęłam się trząść i płakać. Usiadłam na ziemi, ja po prostu nie wiedziałam co robić. Miałam mętlik w głowie, nie wiedziałam co się dzieję... Wtedy, do domu wparowało może z 6 potężnych facetów w kominiarkach. Zakleili mi buzię, związali ręce i nogi. Wtedy film mi się urwał.
Obudziłam się dopiero w pokoju.. jeśli można to tak nazwać. Było tam ciemno, brudno.. Byłam tam sama, lecz po chwili wszedł facet a za nim drugi.. Wprowadzili ze sobą faceta z workiem na głowie. Popchnęli go tak mocno, że jego ciało opadło obok mnie. Zdjęli mu worek i wtedy doznałam szoku. To był mój ojciec.
Dwójka tych facetów, opowiedziała mi wszystko i ze szczegółami, których nie chciałam znać. Mój ojciec był oszustem, zabójcą, złodziejem.. Po prostu kryminalistą. Najgorsze w tym wszystkim było to że mój ojciec miał romans - Lily przełknęła głośno ślinę, a łzy leciały jeszcze bardziej..
- Jestem przy Tobie - szepnąłem, aby dodać jej otuchy.
- Miał romans.. Okazało się że mam siostrę, nie wiem kim ona jest. Jedynie wiadome mi jest to że ją mam. Mama wybaczyła tacie, lecz nie chciała abym wiedziała o tej dziewczynie, zwanej moją siostrą.. Wszystko trwało rok, aż w końcu przewieźli nas z tatą z powrotem tutaj. Ponieważ mój tata zachorował. Byliśmy w prywatnym szpitalu pond 2 miesiące.. Dzisiaj policjanci przyszli mnie powiadomić że do sali mojego ojca, ktoś się dostał i go zabił - szepnęła i spuściła głowę, zalewając się głośnym płaczem. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Był to dla mnie wielki szok, nigdy bym nie powiedział, że moja wiecznie szczęśliwa Lily, przez ostatni rok przeżyła piekło.
- Justin, nie chciałam Cię okłamywać. Błagam zrozum mnie, ja nie miałam jak się nawet z Tobą skontaktować. Jedynie dziewczyną powiedziałam, bo miałam najbliżej.. - dodała.
Przełknąłem ślinę, a mój oddech był nierówny. Wzrok błądził po pokoju..
Co ja mam teraz zrobić?
Zacisnąłem powieki i mocno przytuliłem Lily.. Głaskałem ją po plecach, gdy ta wtulała się we mnie z całych sił. Wiedziałem że jej tego brakowało, tak samo jak mi. Nie mogę pozwolić jej odejść, muszę być teraz dla niej wsparciem.
Lecz... czy będę potrafił jej wybaczyć, to wszystko?
Może i jestem dupkiem, ale muszę się nad tym poważnie zastanowić..


~ * ~
ROZDZIAŁ 5!!! ♥

Jak widzicie rozdział jest wcześniej!
-
Mogę zdradzić, że to nie koniec tajemnic, ze strony Lily. Zaplanowałam naprawdę ciekawe przygody, jeśli będzie czytać go dalej to na pewno wiele się o nich dowiecie! 

UWAGA, UWAGA, UWAGA ! ! ! 
ZOSTAŁ ZROBIONY ZWIASTUN BLOGAAA!
ZAPRASZAM DO OGLĄDANIA! MOIM ZDANIEM JEST ON CUDOWNY! NIE JEST WYKONYWANY PRZEZE MNIE, ALE JEST CUDOWNY! 


KOCHANI.. JEŻELI PODOBA WAM SIĘ BLOG, POLECAJCIE GO SWOIM ZNAJOMYM! 
NAPRAWDĘ ZALEŻY MI NA TYM ABY CZYTAŁO GO JAK NAJWIĘCEJ LUDZI!

DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKIE CUDOWNE KOMENTARZE! KOCHAM WAS!

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

polecam - http://radius-ff.blogspot.com

niedziela, 8 czerwca 2014

4. Everything is one big lie..

NOTKA POD ROZDZIAŁEM, MISIE! XX

Justin's POV

Przede mną stała.. 


Lucy...

Nie mogłem wydusić z siebie żadnego słowa. Wiedziałem że skądś ją znam, kojarzę. Dziewczyna stała i patrzyła na mnie z zaszklonymi oczami. Nie mogłem na to patrzeć. Szybko odwróciłem głowę i próbowałem wszystko sobie poukładać w głowie. Przecież .. gdybym nie skapnął się że skądś ją znam, jakby nic się nie domyślił. Przeleciałbym laskę, która podoba się mojemu kumplowi. Ale, dlaczego ona to robi? Co jest powodem tego że robi z siebie dziwkę. Właściwie, jest dziwką. Jeśli sypia z tymi wszystkimi facetami, to inaczej tego nazwać nie mogę. Niestety. Spojrzałem na nią, a po jej czerwonych policzkach leciały łzy. Nie chciałem widzieć jej cierpienia. Westchnął i się podniosłem, podszedłem do niej i ją przytuliłem. Rozpłakała się w moich ramionach, gładziłem delikatnie jej plecy. Nie mogłem uwierzyć w to co robię, nigdy za sobą nie przepadaliśmy. To zawsze Demi była mi bliska, pod względem koleżanki. Ale Lucy? Nigdy. Jakby mogła to by mnie zabiła. Również nigdy nie popierała, mojego związku z Lily, a Demi nam kibicowała z całych sił. Odsunąłem się od niej kawałek. I przytrzymując za ramiona, popatrzyłem w oczy.
- Lu.. dlaczego Ty tutaj jesteś? Pracujesz tu, tak? Dlaczego.. Nie mogę tego pojąć Lucy. - mruknąłem i westchnąłem, Pociągnąłem ją lekko za rękę, sadzając na łóżku. Chciałem poznać prawdę. Niby mnie to nie obchodziło, ale jednak ciekawość zżerała mnie od środka.
- W-wstydzę się o tym mówić - mruknęła, ledwo słyszalnie i spuściła głowę w dół.
Westchnąłem i uniosłem ku górze jej podbródek. Spojrzałem w oczy i oblizałem usta.
- Lucy, chcę Ci pomóc. Ale najpierw Ty musisz pomóc mi to wszystko zrozumieć - szepnąłem i złapałem Cię ponownie za rękę, aby dodać Ci otuchy.
- Mhm, dobrze.. powiem Ci - Zamknęła na chwilę oczy.
- Dobrze. - westchnąłem i czekałem aż coś powie. Nie chciałem naciskać bo wiedziałem że to dla niej drażliwy temat. Na pewno nie robiła nic ze swojej przyjemności, tylko z przymusu. Teraz, gdy się czegoś dowiem o niej, może uda mi się dowiedzieć czegoś o Lily.
- Zaczęło się, to wszystko gdy Lily, zaginęła - na słowo "zaginęła" przewróciła teatralnie oczami. Było to dość dziwne - Wtedy potrzebowała pieniędzy. My potrzebowaliśmy, aby ją wydostać z tego całego gówna. - Zmarszczyłem brwi, ponieważ nic nie wiedziałem. Nie dając jej dokończyć, od razu to przerwałem..
- Jakiego gówna? - dopytywałem się.
Dziewczyna ciężko westchnęła i spojrzała na mnie. Oblizała swoje suche usta, przygryzając dolną wargę.
- Justin, nawet jakbym chciała nie mogę Ci powiedzieć. Uważam że Lils sama powinna Ci wszystko wyjaśnić. Jest dobrą dziewczyną, przecież Ty ją kochasz. A teraz traktujesz ją jak gówno! - warknęła. Zdziwiłem się obrotem tej dziwnej sytuacji, która tutaj zaistniała. Przecież, dosłownie przed chwilą Lucy była gotowa płakać i nigdy nie przestać. A teraz wyskakuję z mordką do mnie. Przewróciłem oczami.
- Dobra kurwa, nie chcesz to nie mów. Nie licz na żadną pomoc z mojej strony - warknąłem i wyszedłem z pomieszczenia. Rzuciłem kasę na ladę i szybko wyszedłem z klubu. Wsiadłem do samochodu, przygryzłem wargę. Ponownie w mojej głowie, wszystko się mieszało.
Od pewnego czasu, mam po prostu wszystkiego dość. Wszystko mnie przerasta. Nie mam na nic ochoty, chcę wyładować swoje emocje, na pieprzeniu tanich dziwek.
Jestem beznadziejnym dupkiem.
Wsadziłem kluczyki do stacyjki i odpaliłem silnik. Wyjechałem na drogę. Postanowiłem zajechać do sklepu i kupić sobie piwo, którego brakowało w mojej lodówce.
Tak. Dobre i zimne piwo, to jest to czego teraz potrzebuję. Odprężę się i może na chwilę zapomnę o tym wszystkim. Westchnąłem i stanąłem pod pierwszym lepszym sklepem. Wysiadłem z samochodu, trzaskając drzwiami i wszedłem do środka. Szybko wziąłem jakieś piwo i stanąłem w kasie.
Płacąc zauważyłem jak Lily, wchodzi do tego samego sklepu. Najwidoczniej ona też mnie zauważyła, co dziwne od razu posmutniała i spuściła głowę w dół. Przewróciłem oczami, z nadzieją że to zauważyła.
Zapłaciłem i wyszedłem ze sklepu wsiadając do samochodu. Ponownie go odpaliłem i jechałem już prosto do domu, nie zbaczając z drogi choćby miało się palić i walić. Nic z tego.

-

Siedząc w domu i popijając piwo myślałem nad tym, jak mogę się pozbyć Lily. Nie chciałem aby ciągle gdzieś się pojawiała.
Szczerze? Wolałem, myśleć że nie żyję, niż teraz żyć ze świadomością, że mnie okłamała.
Zachowała się wobec mnie źle. Teraz wszyscy będą mieć do mnie pretensję, że nie posłucham tego co ma mi do powiedzenia? Jeśli tak, to niech wszyscy spierdalają. Nie zamierzam słuchać tych kłamstw, wychodzących z ust tej suki. Może i ją kocham, bo taka prawda. Wciąż mi na niej zależy. Nie ważne że minął rok, kocham ją jakby cały czas była przy mnie.
Tak bynajmniej myślałem. Myślałem że jej duch krąży obok mnie. A tu się okazuję, że ona żyję. Że nie było żadnego ducha, bo ta szmata żyję.
Westchnąłem i przetarłem dłonią twarz, przy okazji zaczesując włosy do góry. Wypiłem do końca piwo i podniosłem się i idąc do kuchni, wyrzuciłem ją do śmietnika.
Poszedłem po schodach na górę. Wyciągnąłem z szafki, wielki karton, w którym zbierałem wszystkie artykuły, wszystkie dowody.. które znajdowałem po rzekomym zaginięciu Lily.
Wszystko wyciągałem powoli z kartonu i analizowałem, bardzo dokładnie z myślą że znajdę jakąś wskazówkę, której wcześniej nie widziałem.

-

Po godzinie szukania dodatkowych informacji, mogę stwierdzić że nic nie znajdę. W ogóle, po co ja to robię. Nie obchodzi mnie ta laska.
" Nie obchodzi Cię, a jednak dalej szukasz o niej informacji " 
Szmata.
" Szmata którą kochasz Bieber "
Potrząsnąłem głową, chcąc wywalić z głowy wszystkie myśli związane z nią.
Podniosłem się i poszedłem do łazienki. Ściągnąłem z siebie wszystkie ubrania i przeczesując włosy, wszedłem pod prysznic.
Odkręciłem zimną wodę i lałem ją na swoje ciało. Chciałem aby wszystko ze mnie spłynęło. Chciałem oczyścić swoje ciało i umysł ze wszystkiego.
Po 20 minutach, zimnego prysznica, odkręciłem ciepłą wodę i zacząłem się porządnie myć.
Gdy skończyłem się myc ,wyszedłem spod prysznica i wytarłem swoje mokre ciało. Nałożyłem na biodra bokserki i wyszedłem z łazienki.
Uporządkowałem wszystkie papiery i schowałem karton tam gdzie było jego miejsce.
Położyłem się na łóżku i zamknąłem oczy. Byłem zmęczony, więc po chwili już morfeusz zabrał mnie do swojej krainy.

-

Rano siedząc i jedząc śniadanie miałem złe przeczucie. Czułem że coś się dzisiaj wydarzy.
Od samego rana byłem niespokojny, ręce mi się trzęsły. Przełknąłem ślinę i wyszedłem z domu, wsiadając do samochodu i wsadzając kluczyki do stacyjki. Wyjechałem na drogę.
Jechałem dość szybko, jak zwykle. Pod szkołą byłem po 30 minutach, wysiadłem z samochodu i szedłem do środka. Wszyscy mi się dziwnie przyglądali. Przewróciłem oczami i gdy wszedłem do szkoły zobaczyłem Lily, Demi i .. Lucy.
Lu spojrzała na mnie i później spuściła wzrok, wiedziałem że jej głupio po tym co odkryłem. Ale przecież ja nie miałem zamiaru nikomu o tym opowiadać. Dziewczyna jest w szkole popularna i wiem że jeśli ktoś poza mną się o tym dowiedział, byłaby skończona. Byłaby jedynie pośmiewiskiem dla wszystkich uczniów tutaj.
Podszedłem do szafki i wyciągnąłem książki, odwróciłem się i zobaczyłem że Lily mi się przygląda. Westchnąłem i oparłem się o szafki, czekając na chłopaków.
Po chwili do mnie dołączyli i pieprzyli coś o jakimś koncercie, a później imprezie. Niestety ja byłem skupiony na Lily. Nie podobało mi się że patrzyła się na mnie, ale gdy mój wzrok był na niej skupiony to było dobrze.
" Jesteś idiotą Bieber " 
Westchnąłem i spuściłem wzrok.
Po chwili, zadzwonił dzwonek i poszliśmy do klasy. Jak zawsze usiadłem na samym końcu pod ścianą, chłopaki siedzieli przede mną. Lily stanęła na środku klasy, a nauczyciel obok niej. Gdy wszyscy usiedli spojrzał na nas swoim przeraźliwym wzrokiem.
- Jak widzicie wasza koleżanka wróciła. - mruknął od niechcenia. - Usiądziesz... - zawiesił wzrok na klasie, modliłem się aby nie kazał jej usiąść ze mną. - Justinem - mruknął i usiadł na swoje miejsce.
Zwyzywałem go w myślach, nienawidzę chuja.
Lily, niepewnie podeszła do mojej ławki i usiadła, daleko ode mnie. Wyciągnęła książki i zaczęła notować, to co nauczyciel pisał na tablicy.
Przed dłuższą chwilę się jej przyglądałem. A później zacząłem sam zapisywać wszystkie notatki.

-

Lekcja, dłużyła się strasznie. Nie wiedziałem co mam robić. Na początku się jej przyglądałem, później grałem na telefonie. Ponownie patrzyłem na nią, potem pisałem sms'y. Gdy znowu na nią zerkałem, ona zerknęła na mnie, najgorsze jest w tym wszystkim to że się do niej uśmiechnąłem.
Nie chcę aby narobiła sobie jakiś nadziei, na coś.. na przykład, na to że jej wybaczę. Bo nigdy jej nie wybaczę.
Nigdy.
Nie popełnię tego błędu.
Zostało ostatnie 10 minut lekcji. Ktoś zapukał do drzwi po czym wszedł. Zaskoczenie klasy było wielkie, ponieważ to było dwóch policjantów. Zaczęli rozglądać się po klasie, aż zatrzymali wzrok na mnie i na Lily. Albo tylko na mnie, lub tylko na Lily.
- Lily Collins, pójdzie Pani z nami - powiedział jeden z nich, a mi opadła szczęka.

~ * ~
TADAMMMMMM!
Rozdział 4! :)

Czytając komentarze pod rozdziałem 3, uśmiech nie schodził mi z twarzy. Kocham Was normalnie!
Pisaliście że to na pewno będzie LILY, a jednak to NIE była Lily! :) :)

Informacje : 
- Jeśli macie jakieś pytania, chcecie się czegoś dowiedzieć, lub po prostu chcecie abym Wam udzieliła pomocy w blogu czy coś takiego, napiszcie do mnie na ask'u. Jestem tam codziennie i zawsze odpowiadam. OCZYWIŚCIE POMIJAM LAJKI! :)
- Jeżeli czytacie mojego bloga i Wam się podoba, możecie polecić go znajomym, będzie mi bardzo miło jeśli będzie go czytać więcej osób i oczywiście komentować! 
- Chciałabym podziękować za te wszystkie miłe komentarze. Kocham je czytać, tak samo jak kocham swoich czytelników! Jesteście naprawdę wspaniali. Nie sądziłam że kiedyś, ktoś będzie chciał czytać te moje głupoty! 
DZIĘKUJĘ!

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

Polecam : http://radius-ff.blogspot.com/

+ ROZDZIAŁ JEST KRÓTKI, ALE TO DLATEGO ŻE NIE MIAŁAM JAK GO NAPISAĆ, A BARDZO MI ZALEŻAŁO ABY COŚ DODAĆ. NIE CHCĘ ABYŚCIE DŁUGO CZEKALI. OBIECUJĘ, ŻE Z DALSZYMI ROZDZIAŁAMI BĘDZIE DŁUŻEJ! 


poniedziałek, 2 czerwca 2014

3. I don't believe that this is happening..


Justin's POV

Patrzyłem na nią tępym wzrokiem. Nie wiedziałem czy to moje urojenia, czy ona naprawdę tam stoi. Zrobiłem krok ku niej, cały czas patrząc w jej oczy. Nie mogłem już wytrzymać, chciałem podejść i ją przytulić. Upewnić się że to ona, ale nie mogłem. Byłem umówiony z Alice. Westchnąłem i wtedy poczułem jak się wtula w moje ciało. Jej piękny zapach, to była ona. Stałem bez ruchu, zagryzając wargę i zaciskając mocno powieki. Nie mogłem dać się jej dotykom. Nie mogłem. Po chwili się ode mnie odsunęła, a z jej pięknych oczu leciały łzy.
- J-justin.. - szepnęła, jąkając się.
Spojrzałem na nią i wsadziłem ręce do kieszeni.
- Lily. - mruknąłem. Chciałem brzmieć oschle? 
- Przepraszam Cię Justin.. Nie chciałam Cię okłamywać.. Daj mi wytłumaczyć
- nie! - Od razu jej przerwałem. - Nie chcę Cię znać.. - mruknąłem i odszedłem.
- Ale ja Cię kocham.. - usłyszałem cichy szept. Objąłem Alice, która patrzyła na nas zdezorientowana. Musnąłem jej usta i podeszliśmy do samochodu. Otworzyłem jej drzwi, a gdy je zamykałem spojrzałem na Ciebie i przymknąłem oczy. Wsiadłem na swoje miejsce i wsadzając kluczyki do stacyjki, odpaliłem silnik. Wyruszyłem, lecz ostatni raz na nią spojrzałem. Stała i patrzyła w naszą stronę. Po jej różowych policzkach leciały łzy. Myślałem że moje serce tego nie wytrzyma.
Jechałem szybko, nie zwracając uwagi na Alice. Myślami byłem z Tobą. Gdy mnie przytuliła, myślałem że si rozpłynę. Jej dotyk. Jej zapach.
Wszystko to ciągle krzątało się po mojej głowie.

*

Dojeżdżając pod jedną z najlepszych restauracji, wysiadłem z samochodu i przeszedłem na drugą stronę aby otworzyć drzwi Alice. Zabrałem ją tutaj, ponieważ bardzo lubiłem to miejsce.
" A może lubiłeś zabierać tu Lils? "  
Otworzyłem drzwi i złapałem jej delikatną rękę. Wysiadłam i poprawiła ubranie, sztucznie się do mnie uśmiechając.
Co oczywiście dało się zobaczyć.
" szmata, się Tobą bawi Justin " 
Westchnąłem i kierowałem się do środka, trzymając ją za rękę. Nie była taka delikatna, jak Lily. Była.. oschła.

*

Po zamówieniu czekaliśmy na nasz posiłek. Alice zaczęła pieprzyć o nie wiadomo czym. Było to bardzo nudne.
Wkurwiała mnie.
Przypomnijcie czemu ją tutaj zabrałem?
" Może chciałeś zapomnieć o Lily? " 
Miałem dość Lily! Wszystko się wokół niej kręciło. Okłamała mnie..
" Nie wiesz tego, nie dałeś jej wytłumaczyć. Przecież ona Cię kocha " 
Nie obchodzi mnie to co mi powiedziała, to bardzo mnie zraniło. Przecież szukałem jej tyle czasu, nie było jej rok. Rozumiem, miesiąc.. dwa miesiące. Ale nie rok! Nie mogłem sobie na coś takiego pozwolić.
Musze wprowadzić w swoje życie, nowy katalog. Katalog w którym nie będzie mowy o żadnej Lily. Musze wymazać ją z pamięci. Wróciła, co oznacza że będzie chodzić do starej szkoły. Muszę zająć się teraz Alice. Może naprawdę, gdy skupię się na niej, zapomnę o tej kłamliwej suce? Może moje życie będzie lepsze?
" Od kiedy Twoja księżniczka jest suką? " 
Oparłem łokcie o stół i złapałem się rękoma za głowę, chciałem wyczyścić swoje myśli.
- Justin, wszystko w porządku? - złapała mnie za rękę Alice i zatrzepotała swoimi długimi, sztucznymi rzęsami. Które były.. okropne!
- Tak, jest świetnie - sztucznie się uśmiechnąłem. Huh, nauczyłem się tego od niej.
Zaśmiałem się. Właściwie, dlaczego? Śmieszyły mnie moje myśli. Wszystko co myślę jest śmieszne i totalnie bez sensu, czyż nie?

*

Po zjedzonym posiłku, spojrzałem na Alice, która wywaliła się swoim brzuchem do góry. Zamknąłem oczy, chciałem powstrzymać śmiech. Co za dziewczyna. Totalnie się dla mnie nie nadaję. Chyba powinienem być chłopakiem, takim jakim byłem przez ten długi okres czasu. Imprezowicz, bez żadnych ograniczeń. I oczywiście, z jedną laską na całą noc. A później niech spierdala. Po co mi one? Są kłamliwe, fałszywe... Po prostu głupie suki!
Podniosłem się i odstawiłem krzesło, podszedłem do lady i zapłaciłem za jedzenie.
Alice ledwo się podniosła i szła w stronę drzwi. Szybko do niej podszedłem i złapałem za łokieć, przyśpieszając jej tempa. Głupia szmata.

*

- To było nasze ostatnie spotkanie kotku - mruknąłem do niej, będąc w samochodzie pod jej domem.
- Dlaczego Justin? - mówiła i patrzyła w moje oczy - Mogę dać Ci wszystko co chcesz. Możemy uprawiać seks, ale spotykaj się ze mną.
Spojrzałem na nią i myślałem że wybuchnę śmiechem.
- Chcesz mi oddać swoje ciało, w zamian za jakieś głupie spotkania? Dziewczyno, nie dziwię się że jesteś nazywana dziwką. Szanuj swoje ciało a nie - warknąłem w jej stronę i wysiadłem, otwierając jej drzwi. Gdy wysiadła wsiałem na swoje miejsce i odjechałem.
Nawet na nią nie patrzyłem.
Jechałem bardzo szybko, patrząc uważnie na drogę, zazwyczaj dojazd do domu zajmuję mi około 30 minut. Teraz dojechałem w 10 minut. To był zły dzień.
Wbiegłem szybko do domu i poszedłem się umyć.
Odświeżyłem się i ubrałem czyste ubrania. Spojrzałem w lustro i się uśmiechnąłem.
- Justin, jesteś cholernie seksowny - mruknąłem do swojego odbicia w lustrze.

*

Zatrzymałem się pod najlepszym klubem striptizu jaki znałem. I oczywiście był najdroższym klubem jaki znałem. Lecz, wszystko było warte swojej ceny.
Wysiadłem z samochodu i wszedłem do środka. Były rozstawione stoliki i krzesła. Usiadłem przy pojedynczym stoliku.
Po chwili zaczęły wchodzić dziewczyny, lecz były w maskach, więc nikt nie mógł dojrzeć ich twarzy.
Tańczyły bardzo seksownie w swoich seksownych strojach, co chwilę coś zdejmując. Gdy były w samej bieliźnie. Stanęły na środku sceny i zaczęły się rozglądać uśmiechając się. Jedna dziewczyna, na końcu była smutna.
Tak, była smutna. Zazwyczaj wszystkie się uśmiechały, bynajmniej próbowały. A ta?
Nie kryła swojego smutku. Cały czas jej się przyglądałem. Gdy ściągnęły staniki, nie zwracałem uwagi na inne dziewczyny. Zwracałem uwagę tylko na nią, nie patrzyłem na jej piersi czy ciało. Patrzyłem na jej twarz, której i tak nie widziałem. Niestety.
Widziałem tylko jej zaróżowiałe usta, które chyba kiedyś już gdzieś widziałem. To nie były zwykłe usta jak każdego, one się czymś wyróżniały.

*

Po gorącym tańcu striptizerek, zaczęły się rozchodzić po sali. Każda leciała do któregoś klienta. Siadając na nim i od razu zabierając się do pracy. Oczywiście po chwili, szli do wyznaczonych pokoi. Wiadomo po co.
Do mnie podeszła właśnie ona! Chciałem tego, chciałem się dowiedzieć kim jest. Zaintrygowała mnie. Nie znałem jej, choć czułem że jednak ją znam.
Usiadła na mnie okrakiem i delikatnie musnęła moje usta. Nie chciałem jej całować lecz musiałem. Delikatnie to robiłem. Chciałem aby czuła się bezpiecznie. Od razu złapała mnie za rękę i zaprowadziła do pokoju.
Położyła mnie na łóżku i usiadła na mnie okrakiem, zaczynając się ocierać o mojego członka. Westchnąłem, to było przyjemne, lecz musiałem to przerwać. Złapałem ją za biodra, aby to zatrzymać. Spojrzała na mnie, przygryzając wargę.
- Odezwij się - szepnąłem do niej, a ta? W ogóle się nie odzywała. Jakby była niedostępna.
Wiedziałem że tutaj nie mogą się odzywać do klientów, ale ja tego chciałem.
Złapałem za koniec jej maski, lecz szybko wzięła i przytrzymała ją rękami. Zdziwiłem się.
Czasami gdy panie miały maski, pozwalały mi je ściągać, abym mógł ujrzeć ich piękne twarze. Zazwyczaj piękne.
Ale.. kto tutaj patrzył na twarz..
Przełknąłem ślinę i się podniosłem. Siadając trzymałem ją na kolanach. Zacząłem delikatnie całować jej szyję.
- Proszę.. powiedz mi, kim jesteś? Chcę Ci pomóc. Nie chcę patrzeć jak tu cierpisz - szepnąłem jej do ucha. Sam się zdziwiłem. Przecież nie znam tej laski, jeszcze niedawno powtarzałem że każda jest suką..
Dziewczyna popatrzyła na mnie i się podniosła z moich kolan. Stanęła tyłem do mnie przy ścianie i spuściła głowę w dół.
- Proszę - szepnąłem bardzo cicho. Lecz, byliśmy sami w pokoju, więc wszystko dobrze się odbijało, przez co wszystko słyszeliśmy. Znaczy, ona słyszała. Ja nie mogłem, bo nic nie mówiła.
Siedziałem i zniecierpliwiony czekałem, nie odzywałem się. Wiedziałem że nie mogę naciskać. Bo wtedy na pewno nic mi nie powie. Ani nie pokażę twarzy.

*

Tajemnicza dziewczyna gwałtownie się odwróciła i zdjęła maskę.
Patrzyłem na nią przez dłuższą chwilę. Nie mogłem wydusić z siebie żadnego słowa.
Przede mną, stała..

~ * ~

Ba dum tss!
Przepraszaaaam! Musieliście czekać 2 godziny dłużej! O M G
Naprawdę mi przykro ale byłam w szpitalu na kontroli i sami rozumiecie.
Ale, jest rozdział! Krótki, ale jest! :)

btw. Justin ma 20 lat ale chodzi do szkoły!!

Dziękuję za wyświetlenia i te wszystkie wspaniałe komentarze! KOCHAM WAS MIŚKI!

CZYTASZ = KOMENTUJESZ

POLECAM : http://radius-ff.blogspot.com